Mazury

Jak co roku wybrałem się na zlot forum http://podrozerowerowe.info Tym razem zlot został zaplanowany w Łękuku na mazurach. Przejechanie całej trasy (540km), zajęło mi cztery dni.

Zdjęcia w Picasa Web Albums

Poniedziałek 13 maja
W poniedziałek rano mam jeszcze kilka spraw zawodowych do załatwienia. Wyjeżdżam późno, bo dopiero o 11:00. Po jakimś czasie okazuje się, że zabrałem klucze od domu i spotykam się z żoną koło Gniezna. Dalej podróż przebiega bez zakłóceń. Wieczorem dojeżdżam pod Rogowo, gdzie szukając miejsca na nocleg trafiam na nieczynny jeszcze kemping. Rozbijam namiot nad jeziorem i po szybkiej kolacji zasypiam.

Wtorek 14 maja
W nocy odwiedza mnie kret – rano w przedsionku widzę wielkie kretowisko. Szybko zwijam manele i ruszam w trasę. Staram się jak mogę ominąć krajową pietnastkę do Torunia. W sumie nadkładam drogi, gdy polna droga którą wybrałem okazuje się zaoranym polem. Toruń mijam dość szybko i kieruję w stronę Wąbrzeźna gdzie na mapie widzę jakiś kamping. Kampingu nie ma, nie ma tam zupełnie żadnego miejsca. Są jakieś noclegi, ale właściciel nie chce mi oddać 2 m2 na namiot i muszę zanocować w pokoju. Nie jestem zadowolony, wolałbym już spać na dziko.

Środa 15 maja
Zwijam się z samego rana i ruszam w drogę. Dzięki noclegowi podładowałem telefon i baterie. Jadę przez Iławe, która mi się bardzo podoba, w kierunku Olsztyna. Ostródę omijam szerokim łukiem od północy. Przed Olsztynem widzę na mapie 2 kampingi. Pierwszy to zupełne nieporozumienie. Widzę znak Kamping 200m, po 200m kolejny znak – Kamping 800m, po 800m kolejny znak – Kamping 500m, już nie liczę metrów i coraz bardziej odjeżdżam z trasy. Po takim oszustwie na dzień dobry spodziewam się najgorszego i nie rozczarowują mnie. Kamping wygląda jak zniszczone w działaniach wojennych gospodarstwo małorolne. Są tam jacyś niemieccy sakwiarze. Wokół jakieś skrzynki na ubrania rodem z fabrycznej szatni, jakieś zezłomowane samochody. Niemcy wskazują mi recepcję. W sumie za nic poza noclegiem, bez prądu, porządnej toalety itp. chcą 35 zł. Odjeżdżam na drugi kamping zły, że zmarnowałem tyle czasu, a zaczęło już się ściemniać. Kilkaset metrów dalej przy hotelu natrafiam na malutki kamping przy samym jeziorze. Czyste toalety, piękny prysznic z gorącą wodą bez ograniczeń i pięknym trawniczkiem przy jeziorze. Za jedyne 25 zł. Żal mi Niemców, bo zostali w tamtym okropnym kampingu rodem z filmu “Wrong Turn”, a ja tu się pławię w luksusach. Zjadam kolację i idę spać.

Czwartek 16 maja
Rano szukam apteki, bo świeci słońce i potrzebuję kremu z filtrem. Ruszam na Mikołaki, aby od południa ominąć Mrągowo. W Mikołajkach zastanawiam się czy nie zostać na nocleg. Jest wcześnie, ale miasto wygląda bardzo ładnie i mógłbym się wykąpać w J. Śniardwy, ale ostatecznie decyduję się jechać do końca. Jadę bez przerw i późną nocą docieram do Łękuka, gdzie jest już kilku rowerzystów, mimo, że zlot zaczyna się dopiero w piątek.

Weekend mija bardzo szybko i w niedzielę zabieram się samochodem razem z moją żoną Kasią, która dojechała do nas w sobotę. Wyjazd zaliczam do udanych. Nie było żadnych poważniejszych awarii. Pogoda dopisała.